Prywatny Kucharz Maciej Siąkowski
Są to określenia jednoznaczne, z punktu widzenia regulacji prawnych, których użycie wynika głównie z różnic językowych pomiędzy krajami. Przeważnie określenie organic spotkamy w krajach anglojęzycznych, a bio np. W Niemczech i Francji. Wszystkie te produkty podlegają w UE pod ten sam system jakościowy zgodnie z regulacjami z 2007 i 2008 r.
Produkty, które otrzymują certyfikaty, muszą spełniać szereg norm i wytycznych. Poza standardowymi przepisami sanitarnymi dotyczącymi produktów spożywczych są dodatkowe wymagania do tego typu upraw i hodowli. Między innymi jest to zakaz używania chemicznych nawozów, ograniczenie pestycydów, zakaz używania produktów modyfikowanych genetycznie, dbanie o dobrostan zwierząt etc.
Poniżej kilka mam nadzieję, ciekawych faktów, nie tyle na temat samej żywności ekologicznej, ile całego podejścia większości z nas to tego typu oznaczeń w ostatnich czasach.
Wszyscy jesteśmy zgodni, że zbyt duża ilość „chemii” w rolnictwie ma zły wpływ na nasze zdrowie i jest szkodliwa, jednak nie ma badań, które potwierdzałyby, że właściwie stosowane środki chemiczne (oczywiście te dopuszczone do użycia) wpływają negatywnie na nasz organizm. Jednak zdarza się również odwrotny efekt ich niestosowania. Są zarejestrowane przypadki, zatrucia produktami roślinnymi, z powodu zawartych w nich toksyn. Toksyn, które były naturalną reakcją obronną tych roślin na szkodniki. Szkodniki, których nie byłoby, gdyby stosowano środki ochronne. Nie wszystko jest czarne albo białe.
W rolnictwie ekologicznym stosuje się też naturalne środki ochrony roślin. Jednak może to być na przykład oprysk z naparu z tytoniu, gdzie zawarta w nim nikotyna ma udowodniony, negatywny wpływ na nasze zdrowie. Kolejnym przykładem może być stosowanie „organicznych” pestycydów jak pyretrum, czy rotenon, które łączy się z chorobą Parkinsona u ludzi.
Okazuje się, że samo naturalne pochodzenie jakiejś substancji wcale nie czyni jej mniej szkodliwą!
W wielu wypadkach produkty ekologiczne będą wytwarzane z dużo większą dbałością i zapewnią nam wyższą jakość. Niestety producenci żywności, na każdy certyfikat, czy napis potrafią znaleźć „luki” i postarajmy się nie traktować tego jako pewnik. Spowodowaliśmy, że coś, co było kiedyś oznaczeniem jakości, dzisiaj stało się chwytliwym sloganem. Jest to samonapędzający się rynek, gdyż jako konsumenci jesteśmy skłonni płacić więcej za produkty z tymi oznaczeniami, a producenci z tego korzystają. Mamy przekonanie, że produkty „eko” są lepsze dla nas, gdyż mają więcej składników odżywczych i spełniają wyższe standardy. Jednak jak pokazują niemal wszelkie próby i badania, nie ma żadnej zależności w tej materii. Właśnie to rozwinięcie gałęzi „ekologicznej” sprawiło, że kiedyś małe, lokalne uprawy, czy manufaktury, zastępowane są wielkimi farmami, czy fabrykami i niemal jedyna różnica, jaka pozostaje między produktami z i bez oznaczeń jest cena.
Wybierajmy produkty jak najbardziej lokalne i nie koniecznie te produkowane przez wielkie firmy. Jeżeli chodzi o produkty przetworzone, koniecznie czytajmy etykiety i starajmy się zrozumieć, co jest tam napisane, nie każde „E” jest szkodliwe (jest to tylko europejski kod dodatku do żywności, ma go nawet witamina C!). W uproszczeniu możemy założyć, że im krótszy skład, tym lepiej. W kwestii warzyw i owoców pamiętajmy, że nawet po zebraniu tracą wiele wartości odżywczych, ciągle „żyją”, więc jedzmy jak najświeższe, z upraw z naszego regionu, od zaufanych producentów. Nie bójmy się też mrożonych warzyw i owoców, będą zdecydowanie zdrowsze niż te „świeże”, które przebyły do nas tysiące kilometrów i były zbierane wiele dni, czy tygodni wcześniej.
Kupujmy i wybierajmy z uwagą, zwracając uwagę nie tylko na „znaczek”, a również na pozostałe aspekty. Bądźmy świadomi, poszerzajmy swoją wiedzę!